poniedziałek, 2 czerwca 2014

Warsztaty pracy z przedmiotem z Moniką Filipowicz - Teatr PRÓG Junior

Niech żyje Wyobraźnia! Niech żyje ta wspaniała siła, która pozwala człowiekowi stworzyć coś z niczego! I zobaczyć Coś Ciekawego w miejscu, gdzie wcześniej - wydawałoby się - było tylko puste, szare Nic.

Dzisiaj (31.05) mieliśmy warsztaty z Moniką Filipowicz, absolwentką Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, aktorką Teatru Lalki, Maski i Aktora „Groteska“. Warsztaty dotyczyły techniki, której trochę już liznęliśmy podczas pracy nad spektaklem "Jak rozpętałem Bigos", a więc - animacji przedmiotu.

Zadanie, które stoi przed aktorem, można streścić w kilku słowach - należy dać swojemu przedmiotowi życie. Sprawić, aby lalka czy dowolny inny przedmiot zaczął poruszać się w ten sposób, jakby był żywą istotą. Aby to zrobić, musieliśmy oczywiście wyobrazić sobie, że tak jest naprawdę - uwierzyć ruchom lalki na tyle, żeby poczuć, że gdzieś tam w martwym przedmiocie zaczyna tworzyć się całkiem nowa świadomość... Pomóc w tym miały przyniesione przez nas przedmioty, do których czuliśmy jakąś więź sentymentalną. Żeby jednak uwierzyć ruchom animowanej przez siebie lalki, trzeba najpierw uwierzyć własnym ruchom. 

Ożywienie i personifikacja przedmiotu są o tyle fascynujące, że jak na dłoni widać przy nich cudowność tworzenia. Najlepiej robią to mistrzowie (m.in. przybliżony nam podczas warsztatów Phillipe Genty - polecam zobaczyć na You Tubie ;) ) - wydaje się, że przedmiot ożywa, odczuwa emocje, nawiązuje z widzem kontakt. Dziś na własnej skórze doświadczyliśmy, jak wiele koncentracji i oddania wymaga ofiarowanie przedmiotowi takiej witalności. Trzeba ją wciąż "podtrzymywać", w skupieniu dbać o to, aby każdy ruch był maksymalnie dokładny i celowy, ponieważ pomylić się, zafałszować - to tak, jakby odebrać swojej lalce życie. Iluzja pęka, trzeba budować ją na nowo. Dzięki lalkom zaobserwowaliśmy tę zasadę - ważną chyba dla każdej dziedziny teatru - w wyraźniejszym świetle.

Podczas warsztatów doskonale się bawiliśmy. Miały charakter bardzo praktyczny, co nas cieszy - nie było dużo gadania, a wiele robiliśmy i to we wspaniałym tempie. Animowaliśmy przeróżne przedmioty, począwszy od poduszki, przez zacnie wystrugany kijek, drewniane łyżki i inne kuchenne akcesoria, matrioszki, wieszak aż po, oczywiście, przeróżne rodzaje lalek - szmaciane, pluszowe; takie, które trzeba było sobie sklecić na podorędziu, używając do tego przedmiotów, którym nigdy się nawet nie śniło, że kiedyś będą służyć jako część lalki; aż po lalki bardziej dostojne, posiadające oczy i nos, a nawet inne części twarzy. Animowaliśmy pojedynczo, w dwójkach, w trójkach, robiliśmy etiudy solo, w parach, w grupie, kazaliśmy lalkom, biegać, ćwiczyć, śpiewać... - słowem, wiele się działo, mieliśmy naprawdę ręce pełne roboty i to się bardzo chwali! :)

Zobacz videoblog z warsztatów:


Bardzo dziękujemy Pani Monice za pełnię zaangażowania poświęconego w te warsztaty. To szalenie motywujące, kiedy ma się Instruktora tak oddanego własnej pracy, pełnego pomysłów oraz zachwytu nad światem, który udaje się dzięki nim stworzyć. Pani Monika ujęła nas nie tylko swoim zaangażowaniem, a także... siłami witalnymi ;) I to nie żart! Po trzech godzinach warsztatu, kiedy nasza koncentracja, mimo najszczerszych chęci była już nienajlepsza, Pani Monika wciąż imponowała nieprzerwanie tryskającą energią, tak, że aż trudno było się nam rozstać. Być może tak wygląda człowiek, który stara się zarazić innych tym, co kocha, a miłości do tworzenia i animowania lalek Pani Monice nie sposób odmówić. Tak samo jak pasji odkrywcy i błysku w oku podczas poszukiwania nowych światów ukrytych gdzieś głęboko-głęboko w każdym z przedmiotów, który nas otacza.

Nie zapominamy jednak, że tak naprawdę to Wiele Lat Treningu pozwala ludziom takim, jak Pani Monika, przelewać na nas swoje pasje. Nas ten on czeka, a w zasadzie już Dawno Temu Kiedyś się zaczął, na szczęście - mamy się kim inspirować... ;)

Relację przygotował:
Krzysiek Paździora - Teatr PRÓG Junior

            

wtorek, 6 maja 2014

Warsztaty emisji głosu z Natalią Tomską - Teatr Sokół

W piątek (02.05) wybraliśmy się w podróż. W podróż do krainy, gdzie każdy tworzy indywidualną atmosferę, własne emocje, inny dźwięk przestrzeni.  Nawet nazwa tej krainy jest inna dla każdego z nas. To nasze własne ciało. W rolę przewodnika wcielił się Głos. To On przeprowadzał przez zakamarki naszej ludzkiej struktury, pozwalał zgłębiać tajniki swego istnienia, by później uwolnić się z naszego gardła i rozbrzmiewać w świecie wypełnionym Jego braćmi i siostrami.

Jednak nie zawsze dawał nam się poznać (albo my sami nie potrafiliśmy go zrozumieć) i w takim momencie potrzebny jest przewodnik – pośrednik. Przewodnik niezwykły, nietuzinkowy, ponieważ sam odkrył tajemnice Głosu, Głos zaufał jemu i razem potrafią pomóc nam – laikom w stosunkach „wewnątrzcielesnych”. Pani Natalia Tomska – kobieta  z charyzmą, ogromnym bagażem dobrego humoru i doświadczenia, a ponadto również instruktor naszych młodszych kolegów, czyli Teatru Sokoliki :). Bez niej Głos dalej trwałby w naszym ciele, jak w próżni.

Dźwięki wydobywane przez nasze gardło muszą przejść długą wędrówkę zanim w jamie ustnej znajdą swój cel i przeistoczą się w Głos. Wdech O2 przez nos, najpierw przepona, zakamarki brzucha, klatka piersiowa, płuca, STOP (raz-dwa),wydech buzią, płuca, klatka, brzuch, przepona, dźwięk. Czy z czymś nam się to kojarzy? Właśnie, niestety w codziennym funkcjonowaniu zapominamy o kolejności, bez której po prostu sobie utrudniamy, a wystarczy, że najpierw zamiast do przepony i brzucha wtłoczymy powietrze do płuc – droga nam się zakorkuje, nie zmieścimy więcej, mimo tego, jak bardzo byśmy chcieli.

Za zakrętem spotkaliśmy Praktykę, który jestem nieodstępnym przyjacielem Głosu. Tekst „Kaczki Dziwaczki” Jana Brzechwy, w którym przed każdym wyrazem robimy oddech. Później przed dwoma wersami, przed zwrotką, przed sześcioma wersami – tak, aby nie zostawało nam powietrza na końcu wypowiedzi. Rysowanie imion powietrzem w powietrzu? IZA – prosta sprawa; WIKTORIA – jeszcze do przebrnięcia;  WIKTORIA I IZA – hmmmm... I to tak, by nasz zapas powietrza na wszystkie trzy przypadki był całkowicie zakończony po „wypisaniu” ostatniej literki…

Kolejna wyboista ścieżka prowadziła przez sam sposób wydobycia Głosu. Brnęliśmy przez wszelkie kanaliki naszego ciała z Powietrzem, które później zamieniało się w dźwięki i Głos, a na jej końcu – spotkanie z zapaloną świeczką. Należało mówić - mówić, przechodząc przez zakamarki nosa, zatok, gardła, przepony, zmieniając przy tym natężenie i głębokość Głosu ale – nie gasząc płomienia. „ Nad rzeczką, op...”

Zobacz videoblog z warsztatów:


U celu podróży czekała Piosenka. Nareszcie był sposób, aby przekonać się... jak długa droga jeszcze przed nami. :)

Trzy etapy: ODDECH, ARTYKULACJA, FONETYKA. Etapy poznawania Głosu, a raczej jego poprawnej emisji. Podróżą okazały się warsztaty z Natalią Tomską, które niestety musiały kiedyś się skończyć... magia zniknęła, czar prysł. Ale doświadczenie i nauka pozostały. Motywacja wtłoczona, wraz z zachęcającymi słowami – to sprawia, że Głos nie będzie nam obcy – zostanie naszym przyjacielem na zawsze. Dziękujemy!

Relację przygotowała:
Ola Talar - Teatr Sokół

niedziela, 4 maja 2014

Warsztaty dramatyczne z Anną Marią Grabińską - Teatr Sokół

To już nasze przedostatnie warsztaty… Teatr Sokół tym razem miał zaszczyt gościć Annę Marię Grabińską, która swoją przygodę z teatrem zaczynała – tak jak my – w „Sokole” :) Aktorkę mieliśmy już okazję spotkać wcześniej, gdy w Wadowickim Centrum Kultury prezentowała swój monodram „Mam na imię psyche”. Już wtedy wiedzieliśmy, że jest niezwykle „szaloną” i wszechstronną aktorką.

Prowadząca warsztaty od początku miała plan, by nas rozkręcić i w zdecydowanym stopniu jej się to udało. Od razu przejrzała nas na wylot, zdradziła nas mowa ciała i styl w jakim wypowiadaliśmy swoje imię. Przekonała nas byśmy porzucili wstyd i wszelką obawę. Aktorka jest również psychoterapeutką, dlatego poszło jej to niezwykle łatwo.

Zobacz videoblog z warsztatu:


Tramwaj – to środek transportu miejskiego, który prawie dla każdego jest niewygodny. To właśnie tym pojazdem „jechaliśmy” na warsztatach. Oczywiście to był wymyślony tramwaj, żeby nie było żadnych niejasności. Był to pojazd - o dziwo - tylko z dwoma miejscami siedzącymi, dlatego każdy z nas pchał się na kogoś innego lub nawet na nim siedział. Ćwiczenie to trwało zaledwie kilka minut, a każdy z nas już znał swojego „tramwajowego” wroga. Dla jednych była to baba z siatami, a dla innych studenciak. Każdy znał, jak nam się wydawało, swojego potencjalnego przeciwnika.


Kolejnym zadaniem było wcielić się właśnie w tę osobę, czyli naszego sąsiada, który podczas jazdy nam przeszkadzał... Już po kilku sekundach okazało się, że jemu również jest niewygodnie. W niektórych przypadkach podobała nam się jazda taką postacią, jednak nie długo, bo po chwili w środku odczuwaliśmy jakąś pustkę. Po omówieniu wszystkich przypadków, zdecydowana większość z nas stwierdziła, że inaczej będzie obchodzić z nienawidzonym przez nas typami ludzi…


Po przerwie odkryliśmy tą drugą stronę Ani, czyli tą szaloną i pozytywnie nieobliczalną. Zaraziła nas tym i dzięki temu pozbyliśmy się całkowicie wstydu! Każdy z nas otrzymał po wersie z tekstu Cortazara „Instrukcja wchodzenia po schodach”. Ten kultowy tekst mówiący po prostu o wchodzeniu po schodach, pokazaliśmy zupełnie w innym świetle. Po ustawieniu 8 krzeseł, dostaliśmy zadanie by mówić ten tekst, jakbyśmy… robili „grubszą potrzebę” w łazience. Pierwsza osoba, która wchodziła wymyślała ruch i dźwięk towarzyszący podczas wizyty w toalecie, mówiła również swój wers o wchodzeniu na schody. Kolejna powtarzała ruch razem z pierwszą i dodawała swój. Każdy z nas jest inny, dlatego każdy pokazywał swój oryginalny i wyjątkowy sposób jak to się robi... ;) Naprawdę kupa frajdy :) Dźwięki towarzyszące tej etiudzie i nietuzinkowe ruchy sprawiły, że jest niepowtarzalna. Nikt nie zrobi jej tak jak my ;) Bo gdyby ktoś ją chciał odzwierciedlić i tak zrobi ją po swojemu – i to jest właśnie niesamowite w pracy w teatrze, wszystko jest inne, wyjątkowe!!!

Te warsztaty zapamiętamy na długo. Nie dość, że pozbyliśmy się niepotrzebnego nam wstydu, to również potrafimy przyjmować komplementy i lepiej wcielać się w postacie bardzo rożnych osobowości. Te warsztaty świadczą, że teatr ma wiele stron i zaczynamy odkrywać kolejną z nich. 


Relację przygotowała:
Beata Sroka - Teatr Sokół

wtorek, 29 kwietnia 2014

Warsztaty pracy z maską z Joanną Juchą - PRÓG Junior

Jedna walizka. Sześć masek. Asia Jucha. My. Dźwięki, ruch. Do tego trochę wyobraźni, masa śmiechu i sporo dobrej zabawy!

Już drugie warsztaty za nami. 27 kwietnia Asia Jucha pokazała nam fantastyczny świat masek teatralnych. Kolejny raz wypłynęliśmy na nieznane wody :) Maski, to całkiem nowa dla nas technika, nigdy wcześniej z nimi nie pracowaliśmy. I, jak się okazało, wcale nie jest to takie proste. Maski pozbawiły nas naszej mimiki – trzeba ją było nadrobić ciałem i dźwiękiem. Wszystkie ruchy musiały być wyolbrzymione i przerysowane...

Zaczęliśmy od masek zwierzęcych. Odkrywaliśmy istotę królika, wilka i niedźwiedzia :) Z pomocą Asi szukaliśmy odpowiednich ruchów, odgłosów i zachowań. Potem zaczęliśmy te zwierzęta uczłowieczać. I tu zaczęła się prawdziwa zabawa z rytmem w ruchu i z synchronizacją. Masa śmiechu, kupa frajdy… i spora zadyszka :), bo nie dość że trzeba ruszać całym ciałem o wiele bardziej niż zwykle - zamaszyście, szeroko i wyraziście - to jeszcze do tego trzeba oddychać! A na głowie maska, która często to trochę utrudniała ;) W każdym razie, mieliśmy mnóstwo radości zarówno z zakładania masek, jak i z patrzenia na siebie nawzajem, bo każdy po kolei próbował swoich sił.

Kolejne trzy maski, okazały się być maskami „ludzkimi”. Wyobraźnia zaczęła się rozpędzać coraz szybciej i pracować coraz lepiej. Wymyślaliśmy postacie i ich charaktery. Szukaliśmy dla nich ruchów i zachowań. A najlepsze było to, że każda maska w jednej mini etiudzie mogła być twarzą dystyngowanej wytwornej damy, potem zakonnicy, by po chwili być twarzą blokowiskowej dresiary.
Parzyliśmy na siebie i wydawało nam się że każdy jest kimś zupełnie innym, że te maski naprawdę żyją i przejmują kontrolę nad sytuacją. Nie musieliśmy się przejmować, że przesadzimy w którymś momencie, bo wszystkie ruchy trzeba było wyolbrzymiać. Mogliśmy iść na całość, wygłupiać się i robić z siebie wariatów bez konsekwencji – co bardzo lubimy, a co nie zawsze jest możliwe :)

Spędziliśmy fantastyczny, kreatywny czas, poznając nową technikę, a jednocześnie bawiąc się przy tym i śmiejąc jak małe dzieci. Każdy wyszedł z warsztatów z wielkim "bananem" na twarzy :)

A nad naszymi głowami unosi się coraz większa i coraz bardziej kolorowa chmura, pełna nowych Pomysłów i Możliwości, które tylko czekają na Odpowiednią Okazję.

Relację przygotowała:
Justyna Kania - Teatr PRÓG Junior

Zobacz videoblog z warsztatu:

niedziela, 27 kwietnia 2014

Warsztaty lalkarskie z Joanną Juchą - Teatr Sokół

Czy kiedykolwiek patrząc na jakąś zwyczajną rzecz, zastanawialiście się nad drzemiącym w niej potencjale? My do tej pory również nie :) Joanna Jucha pokazała nam, jak łatwo, za pomocą kilku ruchów dłonią nadać choćby zwykłej rurze od odkurzacza swoją historię, charakter i styl!

Dziś (26.04) gościliśmy u siebie studentkę czwartego roku w PWST we Wrocławiu, na kierunku lalkarskim - Joannę Juchę, która poprowadziła dla nas warsztaty. Spotkanie z Asią było dla nas o tyle bliskie, że ona sama zaczynała swoją przygodę z teatrem właśnie w Sokole! 

Zaczęliśmy od zabawy, która pomogła nam przełamać pierwsze lody. Na jednym krześle siadała osoba, a za nią stawała następna użyczająca jej swoich rąk, która miała wdać się w interakcję ze słowami tej pierwszej. Efekt był bardzo zabawny, a my mogliśmy zobaczyć, jak istotna jest zgodność ruchów z wypowiadanym tekstem. Poznaliśmy także rzadko spotykaną lalkę - tintamareskę, której animowanie okazało się nie lada wyzwaniem. Współpraca rąk i nóg oraz naszej głowy pozwalała ją prawdziwie ożywić. 

Zobacz videoblog z warsztatu:


Z podekscytowaniem i ciekawością przywitaliśmy również walizkę, którą Asia przywiozła ze sobą. W jej wnętrzu skrywały się przedmioty początkowo tak zwyczajne i martwe, że nie wyobrażaliśmy sobie jak można tchnąć w nie życie. Każdy z nas dostał po jednym rekwizycie, z którym miał się zaznajomić. Badając naszych nowych przyjaciół pozwoliliśmy im oddychać i chrapać, oburzać się i śmiać razem z nami. Nadszedł też czas na nadanie im charakteru, przywar i ludzkiej ułomności. Wśród postaci wyłoniły się stereotypowe typy ludzi: naburmuszone damy – apaszka i parasolka, pusta lalunia Barbie i jej „świecący” chłopak. Była też para zakochanych butów oraz swoisty uczeń i mistrz, czyli porywcza rura od odkurzacza i mędrkująca torba.


W tym wielkim kotle osobowości dochodziło do sporów i wyznań. Operując tekstem udało nam się zaimprowizować krótką scenkę. Ogółem – mnóstwo śmiechu i bardzo dobra zabawa!

Chociaż większość z nas z uprzedzeniami podchodziła do sprawy lalek, to Joanna Jucha - nasz przewodnik po tym niezwykłym świecie - rozwiała wszystkie wątpliwości. Z dozą rozczulenia rozstawaliśmy się z wszystkimi naszymi ożywionymi i zaprzyjaźnionymi już partnerami. Ciężko było odmówić im uroku, który na nas rzuciły - to było tak, jakby ktoś zabrał nas do naszych lat dzieciństwa, kiedy to w zaciszu pokoju zmyślaliśmy surrealne opowieści dla każdej lalki i mocarnego żołnierzyka....

Ogromny ukłon dla pracy, którą Asia chciała się z nami podzielić! Dziękujemy!

Relację przygotowały:
Natalia Kasiarz i Joasia Przystał - Teatr Sokół

wtorek, 15 kwietnia 2014

Warsztaty muzyczne z Janem Kubkiem - PRÓG Junior

Legenda głosi, że kiedyś, bardzo dawno temu, wszyscy ludzie na ziemi mówili jednym, tym samym językiem. Każdy wie, co się później stało. Ludzie wybudowali wieżę Babel, a Pan Bóg, chcąc ukarać ich butę i pyszność, pomieszał wspólną mowę, tak, że każdy zaczął mówić swoim własnym językiem. Ponoć w ten sposób, jak słyszałem, powstała na świecie mnogość języków. Nikt mi jednak do tej pory nie powiedział, że tamtego dnia, w podobny sposób, Bóg pomieszał ludziom muzykę.


Dziś (13.04) mieliśmy zaszczyt uczestniczenia w warsztatach prowadzonych przez Jana Kubka, specjalistę od gry na azjatyckich instrumentach perkusyjnych. Był to pierwszy z serii warsztatów, które czekają nas w najbliższych tygodniach, a z powodu których jesteśmy bardzo podekscytowani. Jak się dzisiaj okazało, nasza ekscytacja ma uzasadnienie ;)  

Pan Janek uchylił nam drzwi do kolejnego fascynującego świata. W zasadzie przez dwie godziny prezentował nam jeden tylko instrument - hinduską tablę. Nie myślcie jednak, że warsztaty były przez to nudne - wręcz przeciwnie! Tabla okazała się na tyle niezwykłym instrumentem, że potrzebowalibyśmy wielu godzin, aby dokładnie poznać same tylko podstawy gry na niej. A co dopiero je opanować! Dwa małe, z pozoru skromne bębny wydają z siebie mnóstwo rodzajów dźwięków. Jeśli połączyć to ze skomplikowanymi prawidłami rytmizacji indyjskiej, otrzymuje się coś prawdziwie niesamowitego!

Czuliśmy się, jakby ktoś przemówił do nas obcym językiem. Językiem, którego nigdy jeszcze nie słyszeliśmy, którego nawet nie potrafilibyśmy sobie do tej pory wyobrazić! Była to muzyka tak różna, tak inna od wszystkiego co do tej pory w życiu usłyszeliśmy, że trudno było znaleźć w głowach jakiekolwiek porównanie. Nasze mózgi więc na chwilę zwariowały, czego efektem były szeroko rozdziawione usta i oczy ze zdumieniem wpatrzone w tańczące na tabli palce pana Janka.

I wcale nie o zaawansowanie techniczne, swoją drogą doskonałe, perkusisty tu chodzi. Taką rzecz można przyjąć z podziwem, lecz przy tym szybko zrozumieć - ktoś po prostu mnóstwo czasu ćwiczył. I, oczywiście, o tym również była mowa na warsztatach. Jednak główne wrażenie wywołane zostało faktem, że nikomu z nas wcześniej nie śniła się t a k a muzyka oraz t a k i sposób myślenia o niej. Cudownie jest poznać coś zupełnie, zupełnie nowego. Jakby wypełniała się w głowie jakaś biała plama, od urodzenia niezapisana żadnym doświadczeniem ; )

Nauczyliśmy się na własnej skórze, jak wspaniałe piękno rodzi się z różnorodności. Żyjemy w czasach wielkiej unifikacji, gdzie wszystko wydaje się być sklasyfikowane, opisane i ustalone - nie może być inaczej; żyjemy w miejscu, w którym biurokracja ujednolica myślenie i zabija indywidualności. Tym bardziej wartościowe okazały się dla nas te warsztaty, na których mogliśmy poznać maleńką choć cząstkę kultury Indii i przekonać się, jak bardzo inna kultura może się różnić od naszej. I, co najważniejsze, nie przeczytaliśmy o tym w książkach - doświadczyliśmy tego, dzięki człowiekowi, który regularnie odwiedza Indie i jest nimi szczerze zafascynowany.

Sam Jan Kubek nie ogranicza się jednak tylko do kultury indyjskiej, czy w ogóle azjatyckiej. Podczas drugiej części warsztatów pograliśmy trochę na naszych afrykańskich bębnach... Mogę powiedzieć tylko, że było bardzo, bardzo mba... ;)

Relację przygotował:
Krzysiek Paździora - Teatr PRÓG Junior

Zobacz videoblog z warsztatu: