Niech żyje
Wyobraźnia! Niech żyje ta wspaniała siła, która pozwala człowiekowi stworzyć
coś z niczego! I zobaczyć Coś Ciekawego w miejscu, gdzie wcześniej - wydawałoby
się - było tylko puste, szare Nic.
Dzisiaj (31.05) mieliśmy warsztaty z Moniką Filipowicz, absolwentką Akademii Teatralnej im. A.
Zelwerowicza na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku, aktorką Teatru
Lalki, Maski i Aktora „Groteska“. Warsztaty dotyczyły techniki, której trochę
już liznęliśmy podczas pracy nad spektaklem "Jak rozpętałem Bigos", a
więc - animacji przedmiotu.
Zadanie,
które stoi przed aktorem, można streścić w kilku słowach - należy dać swojemu
przedmiotowi życie. Sprawić, aby lalka czy dowolny inny przedmiot zaczął
poruszać się w ten sposób, jakby był żywą istotą. Aby to zrobić, musieliśmy
oczywiście wyobrazić sobie, że tak jest naprawdę - uwierzyć ruchom lalki na
tyle, żeby poczuć, że gdzieś tam w martwym przedmiocie zaczyna tworzyć się
całkiem nowa świadomość... Pomóc w tym miały przyniesione przez nas przedmioty,
do których czuliśmy jakąś więź sentymentalną. Żeby jednak uwierzyć ruchom
animowanej przez siebie lalki, trzeba najpierw uwierzyć własnym ruchom.
Ożywienie i
personifikacja przedmiotu są o tyle fascynujące, że jak na dłoni widać przy
nich cudowność tworzenia. Najlepiej robią to mistrzowie (m.in. przybliżony nam
podczas warsztatów Phillipe Genty - polecam zobaczyć na You Tubie ;) ) - wydaje się, że przedmiot ożywa, odczuwa emocje, nawiązuje z widzem kontakt. Dziś na własnej skórze doświadczyliśmy, jak wiele koncentracji
i oddania wymaga ofiarowanie przedmiotowi takiej witalności. Trzeba ją wciąż
"podtrzymywać", w skupieniu dbać o to, aby każdy ruch był maksymalnie
dokładny i celowy, ponieważ pomylić się, zafałszować - to tak, jakby odebrać swojej
lalce życie. Iluzja pęka, trzeba budować ją na nowo. Dzięki lalkom
zaobserwowaliśmy tę zasadę - ważną chyba dla każdej dziedziny teatru - w
wyraźniejszym świetle.
Podczas warsztatów doskonale się bawiliśmy. Miały charakter bardzo praktyczny, co nas
cieszy - nie było dużo gadania, a wiele robiliśmy i to we wspaniałym tempie.
Animowaliśmy przeróżne przedmioty, począwszy od poduszki, przez zacnie
wystrugany kijek, drewniane łyżki i inne kuchenne akcesoria, matrioszki,
wieszak aż po, oczywiście, przeróżne rodzaje lalek - szmaciane, pluszowe;
takie, które trzeba było sobie sklecić na podorędziu, używając do tego
przedmiotów, którym nigdy się nawet nie śniło, że kiedyś będą służyć jako część
lalki; aż po lalki bardziej dostojne, posiadające oczy i nos, a nawet inne
części twarzy. Animowaliśmy pojedynczo, w dwójkach, w trójkach, robiliśmy
etiudy solo, w parach, w grupie, kazaliśmy lalkom, biegać, ćwiczyć, śpiewać...
- słowem, wiele się działo, mieliśmy naprawdę ręce pełne roboty i to się bardzo
chwali! :)
Zobacz videoblog z warsztatów:
Bardzo dziękujemy Pani Monice za pełnię zaangażowania poświęconego w te warsztaty. To szalenie motywujące, kiedy ma się Instruktora tak oddanego własnej pracy, pełnego pomysłów oraz zachwytu
nad światem, który udaje się dzięki nim stworzyć. Pani Monika ujęła nas nie
tylko swoim zaangażowaniem, a także... siłami witalnymi ;) I to nie żart! Po
trzech godzinach warsztatu, kiedy nasza koncentracja, mimo najszczerszych chęci
była już nienajlepsza, Pani Monika wciąż imponowała nieprzerwanie tryskającą
energią, tak, że aż trudno było się nam rozstać. Być może tak wygląda człowiek,
który stara się zarazić innych tym, co kocha, a miłości do tworzenia i
animowania lalek Pani Monice nie sposób odmówić. Tak samo jak pasji odkrywcy i błysku
w oku podczas poszukiwania nowych światów ukrytych gdzieś głęboko-głęboko w
każdym z przedmiotów, który nas otacza.
Nie
zapominamy jednak, że tak naprawdę to Wiele Lat Treningu pozwala ludziom takim,
jak Pani Monika, przelewać na nas swoje pasje. Nas ten on czeka, a w zasadzie
już Dawno Temu Kiedyś się zaczął, na szczęście - mamy się kim inspirować... ;)
Relację przygotował:
Krzysiek Paździora - Teatr PRÓG Junior